Uczniami, co dla wielu nie jest oczywiste, jesteśmy całe życie. Od momentu nauczenia się pierwszej modlitwy, do ostatniego tchnienia. Choć na każdym etapie życia bycie nim wygląda inaczej. Mimo oczywistych różnic można mówić o czymś, co jest niezależne od wieku, stanu, wykonywanego zawodu. Uczeń w rozumieniu ewangelicznym nie zdobywa wiedzy (choć ona jest ważna), ale poznaje Osobę, angażując swój umysł i serce. Umysł poznaje prawdę. Serce odkrywa miłość.
Na pewnym etapie wzrostu w wierze uczeń słyszy: „także innym miastom muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym”. Jeśli wcześniej zaangażował swój umysł, by poznać prawdę sakramentalnych znaków, wraca do dnia, gdy wypowiedziano nad nim słowa: „On sam namaszcza cię krzyżmem zbawienia, abyś włączony do ludu Bożego, wytrwał w jedności z Chrystusem Kapłanem, Prorokiem i Królem na życie wieczne”. Ów powrót jest odkryciem, że zanim jeszcze stał się uczniem już został posłany.
Oczywiście odkryciu może towarzyszyć pytanie dlaczego ja. Przecież są inni, lepsi, dojrzalsi, bardziej uświęceni. Te wszystkie pytania unieważnia odkryta sercem ucznia miłość. Bo ona nie pyta dlaczego…
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?
W naszym portalu pojawiło się wiele tekstów dotyczących Biblii. Zapraszamy do naszej czytelni.
Dodaj swój komentarz »