Jest wieczór. Wraz z Jeremiaszem wędruję nad Eufrat po zostawiony w skalnej rozpadlinie lniany pas. I raz z nim słyszę słowa Boga: „Przewrotny ten naród odmawia posłuszeństwa moim słowom, postępując według swego zatwardziałego serca; ugania się za obcymi bogami, by im służyć i oddawać cześć, niech więc się stanie jak ten pas, który nie nadaje się do niczego”.
Inne czasy, inne otoczenie. Polska, początek wieku XXI. Wszyscy znają najważniejsze obok przykazania miłości Boga Chrystusowe przykazanie: miłuj bliźniego jak siebie samego. W teorii. W praktyce wielu mówi, że kiedy chodzi o głoszenie prawdy, miłość schodzi na dalszy plan. Echem powracają do mnie słowa Boga: „Przewrotny ten naród odmawia posłuszeństwa moim słowom, postępując według swego zatwardziałego serca”.
Tak, mając Chrystusa, uganiamy się za bożkami. Żałosne, ale dziś samych siebie stawiamy ponad Bogiem prawdziwym. Wiem, że miłość Boga ku nam jest nieodwołalna, że nie zbutwieje, jak zbutwiał pas Jeremiasza. Ale czy to znaczy, że jeśli się nie opamiętamy, Bóg nie będzie musiał dla naszego nawrócenia użyć jakichś bardziej radykalnych środków?
Modlitwa
Codziennie odkrywam, Panie, jak daleko mi do ewangelicznych ideałów. Jak wygodnie spędzając czas ziemskiego życia przywykłem do chrześcijańskiej bylejakości. Mam kochać? Czasem wydaje mi się, że mam za małe serce, za mało czasu i za mało sił, by dać miłość wszystkim, którzy jej ode mnie potrzebują. Jakbym próbował zasypywać bezdenną przepaść. Ale nie proszę Cię, żebyś mi pomógł kochać wszystkich. Wiem, że gdybym kiedyś uznał, że daję bliźnim dość miłości, najpewniej uległbym tylko złudnemu samozadowoleniu. Proszę Cię tylko o to, byś otwierał oczy mojego serca to, co w Ewangelii istotne. Bym nawet nie dorastając do ideału przynajmniej z grubsza wiedział, jak on wygląda.
Zdjęcie: Eufrat. Autor: Brejnev, Chadi Samaan CC-SA 3.0
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.