Chrześcijanin, to… Ktoś, kto wypełnia przykazania? Ktoś, kto żyje poprawnie? Ktoś, kto nie zabija, nie cudzołoży, nie kradnie? Czasem można odnieść wrażenie, że w chrześcijaństwie chodzi o moralności i przestrzeganie zakazów. Tymczasem to nawet nie jest minimum.
Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze – pisze św. Paweł.
A to wszystko? Przykazania? Nieważne? To już można robić wszystko, byle by „kochać”??? Spokojnie…
O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym, ani o tym co haniebne, ani o niedorzecznym gadaniu lub nieprzyzwoitych żartach, bo to wszystko jest niestosowne.
Nie zabijać, nie cudzołożyć, nie kraść to zbyt mało. Trzeba pokochać jasność. Pokochać dobro. Tak bardzo, by o tym, co złe, nawet nie wspominać – bo i po co? By faktycznie nie miało dla nas wartości. By temu, kto ciągle tkwi w ciemności, nie tylko tego nie zazdrościć, ale współczuć, że jeszcze nie poznał Dobra.
Niegdyś byliśmy ciemnością, lecz teraz jesteśmy światłością w Panu. Mamy Jego samego. To jest najważniejsze.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.