Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Czasem w życiu „zajmuję” miejsce Jezusa i wypowiadam wobec innych ludzi wszelakiego rodzaju „biada”: oskarżenia, osądy, łatwe i nieodwołalne wyroki. Łatwo przychodzi mi wskazywanie błędów i niedociągnięć innych ludzi.
I czasem trzeba to robić.
Ale jakoś nie w smak mi, gdy ktoś wobec mnie, jak Jezus wobec faryzeuszów i uczonych w Prawie, pokazuje jasno i wyraźnie, gdzie moje słowa mijają się z czynami. Gdzie moja postawa nijak się ma do postawy ucznia Jezusa.
Nie w smak mi to, gdyż nie ma we mnie pokory. Jest tylko pycha i egoizm.
Dlatego za każdym razem, gdy doświadczę takich oskarżeń i pomówień, mam niepowtarzalną okazję, by postąpić choćby mały krok na drodze pokory. Na drodze uznania swojej małości, grzeszności, nieużyteczności, niepotrzebności.
To straszliwie trudny mały krok, ale gdy postawię jeden, okazuje się, że łatwiej przychodzi postawienie każdego następnego. Tak działa łaska.
Cały czas muszę mieć też na uwadze jedno: Bóg nigdy nie mówi „biada” po to, by kogoś poniżyć, zdołować, odrzucić, zniszczyć. Jego „biada” to głos Jego cierpienia nad zatwardziałością ludzkich oczu, które patrzą, ale nie widzą, uszu, które słuchają, ale nie słyszą, i serca, które woła o miłość, ale nie chce kochać.
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.