Nasz Król nie dość, że zaprasza nas na ucztę i pozwala się cieszyć pełnią obfitości, to jeszcze każdemu daje weselny strój – miłość.
A jednak nie każdy chrześcijanin się w nią „ubiera”.
Dlaczego ktoś nie zakłada stroju weselnego?
Dlaczego ktoś nie chce „ubrać się” w miłość, tj. stawać się wobec siebie i innych coraz bardziej cierpliwym, życzliwym, bez zazdrości, bez szukania poklasku i aplauzu dla swojego poglądu na świat, bez pychy i patrzenia z wyższością na innych? Dlaczego nie chce zachowywać się skromnie, nie szukając swego, bez gniewu, bez rozpamiętywania zła i doświadczonych krzywd, bez cieszenia się z cudzego nieszczęścia?
Dlaczego tak trudno wszystko znosić, wszystkiemu wierzyć, we wszystkim pokładać nadzieję, wszystko przetrzymać – i to bez końca?
Czasem z irracjonalnego strachu, że taka miłość za bardzo zuboży, że za wiele się straci, a nic nie zyska, a czasem ze zwykłej niewiary w sens miłości człowiek nie chce się w nią „ubrać”.
Tymczasem warto dzień po dniu, powoli i nieustannie starać się „ubierać” miłość, bo Jezus wyraźnie mówi, że bez niej nie można być na uczcie u Króla Miłości.
Bez miłości, nie kochając, czyli w piekle, jest tylko totalna bezsilność („związane ręce i nogi”) i ciemność. Jest strach i przerażenie.
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.