Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne.
Brzmi jak paradoks. Czy rzeczywiście mam nienawidzić swego życia? Czy to źle, że codzienność sprawia mi radość? Nie, przecież dla nas to wszystko, co jest, zostało stworzone. I nie po to, byśmy się tego wyrzekali. A jednak Jezus mówi takie słowa...
Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć - pisze św. Paweł. To pierwszy klucz. Pytanie o to, kto lub co zajmuje pierwsze miejsce w moim sercu. Chodzi o to, by zajmował je Chrystus. By wszystko w moim życiu było Jego uwielbieniem. Moja radość i mój płacz. Moja praca i zabawa. Moje zwycięstwa i cierpienie. Moje narodziny i moja śmierć. Jeśli postawię swoje życie, swojego ludzki szczęście wyżej, niż Jego, stracę i życie i szczęście...
"Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity" - mówi Jezus. On sam jest pierwszym ziarnem. Bożym ziarnem, dzięki któremu my mamy w Nim życie. Wszczepieni w Niego zakwitamy, owocujemy, w końcu wysypują się z nas ziarna, z których wyrastają nowe rośliny. Tak jak zapowiedział: "w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi".
Aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa [Ef 4,13]
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.