Spotkaliśmy takich, co to się chwalą znajomkami na stanowiskach. Słyszeliśmy dzieci, które z całej wycieczki do stolicy zapamiętały najbardziej zobaczenie serialowego aktora. Czasem sami, znalazłszy się na moment w świetle jupiterów, odkryliśmy znienacka, jak nam się poszerzyło grono koleżanek i kolegów… Któż jednak z nas się przejmuje, czy zna Jezusa? Któż tym właśnie zaprząta uwagę: już czy jeszcze nie możemy się wpisać w grono Jego znajomych, Jego bliskich? Te dywagacje Jana – „Po tym widać, że znamy…; Kto mówi «znam», a nie robi tego i tego, kłamie; Jak ktoś zna, to powinien to i tamto…” – być może byłyby zrozumiałe, gdyby chodziło o pana X czy panią Y, ale o Jezusa? Tego Boga, którego przyzwyczailiśmy się mieć na wyciągniecie ręki, do którego wyznawców należymy jakoś tak mimochodem, jakby nam się to samo przez się należało…?
Tak więc może czas to zmienić. Zawalczyć, czy ja wiem, wjechać sobie na ambicję, wyznaczyć cel. Znajomość z Jezusem ma swoją cenę – i nie myślę tu o takich czy innych prześladowaniach. Jan stawia tu znak równości – znać Jezusa to zachować przykazania, w tym to najważniejsze: miłować brata.
Miłość jest ceną, którą musimy zapłacić. Proste to nie jest, na pewno. Ale jakie skuteczne…
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Wybór tekstów do wszystkich czterech zestawów czytań na Uroczystość Bożego Narodzenia.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.