W tę niedzielę słuchacze słowa Bożego otrzymują specjalne zadanie. Mówi nam Bóg: „Pocieszajcie, pocieszajcie mój lud!”. Zazwyczaj wolelibyśmy wielu pouczyć. Innych przestrzec, pogrozić im nawet. Niektórym rzucić: „A nie mówiłam!”. Czynność pocieszania zdaje się czasem nie pasować do naszych zwykłych „ewangelizacyjnych” czynności…
Pocieszanie oznacza, że mamy kontakt – i to bliski – z cierpieniem bliźniego. A to nie jest komfortowa sytuacja.
Pocieszenie oznacza, że jesteśmy na tyle blisko, że ktoś nas usłyszy. Nie chodzi o odległość fizyczną oczywiście, choć czasem też, lecz bardziej o zaistniałą relację, więź, która pozwala komuś na wysłuchanie naszych słów.
Pocieszanie wskazuje wreszcie, że rzeczywiście mamy smutnym coś do powiedzenia. Cos istotnego. Co zmienia sens ich sytuacji, rzuca na nią nowe światło.
Dodaj swój komentarz »