Był człowiekiem sprawiedliwym. Tak o nim myśleli, tak żył. I oto temu właśnie człowiekowi wydarza się rzecz trudna. Jedna z trudniejszych. Staje przed decyzją, która zaważy na życiu jego samego, wybranej przez niego kobiety i mającego narodzić się dziecka.
[Wydarzenia z granic ludzkiej skali pojmowania nie omijają ludzi sprawiedliwych. Może właśnie częściej ich dotyczą: jakby Bóg ufał, że sobie poradzą. Że ich wiara, ich poszukiwanie dobra, pozwoli im pokonać największe przeszkody. Że nie odwrócą wzroku od Nieba...]
Józef szukał drogi przez ciemność. Znał Prawo. Żył Prawem. Patrzył w górę, na Boga. W końcu dokonał wyboru, wydawało mu się, najlepszego. I wtedy przyszedł Bóg, by wskazać drogę jeszcze doskonalszą. Drogę, której być może pragnął, ale do której nie miał odwagi.
Usłyszał. I uczynił, jak Bóg mu wskazał.
Modlimy się psalmami stopni:
Wznoszę swe oczy ku górom:
Skądże nadejdzie mi pomoc?
Pomoc mi przyjdzie od Pana,
co stworzył niebo i ziemię.
On nie pozwoli zachwiać się twej nodze
ani się zdrzemnie Ten, który cię strzeże.
Oto nie zdrzemnie się
ani nie zaśnie
Ten, który czuwa nad Izraelem.
Pan cię strzeże,
Pan twoim cieniem
przy twym boku prawym.
Za dnia nie porazi cię słońce
ni księżyc wśród nocy.
Pan cię uchroni od zła wszelkiego:
czuwa nad twoim życiem.
Pan będzie strzegł
twego wyjścia i przyjścia
teraz i po wszystkie czasy.
(Ps 121)
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.