Czyż czasem nie czujemy się tak, jakbyśmy stali na dworze, poza obszarem Jego zainteresowań? Czy nie wydaje się nam niekiedy, że mówi do innych, im wyjaśnia – a my stoimy obok, oddaleni, próbując wyłapać choć strzępki słów? Sądzimy, że dostęp do Niego nam się należy – z definicji, bez żadnych ograniczeń. A tu jakoś nie umiemy się przebić – jesteśmy zdezorientowani, niemile zdziwien, sfrustrowani...
Czego On chce? Czego On jeszcze od nas chce? Skoro jak nam się zdaje, dajemy więcej, czyż nie możemy wiecej oczekiwać? Skoro specjalne obowiazki to czyż nie specjalne prawa przynależą nam właśnie? Przeciez nie o pierwsze miejsca nam chodzi, a o to, by był blisko, w zasięgu ręki...
Domagamy się dostępu do Boga. Czy sami jesteśmy dla Niego dostępni? Poukładaliśmy sobie to nasze chrześcijańskie życie: nabożeństwa i dobre uczynki, jałmużna i rytm liturgicznych świąt. Ale dyspozycyjność? Gotowość, by być na każde Jego zawołanie, w zasięgu ręki?
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Przeczytaj komentarze | 1 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
p.s. czy zdjęcie to przypadkiem nie wejście do klasztoru w Baczkowie - w Bułgarii ?:)
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.