Najczęściej kojarzona jest z datkiem, ofiarowanym żebrzącej osobie. Czasem ze wsparciem ubogiej rodziny. W jednym i drugim przypadku wiąże się z materialnym konkretem. Coraz rzadziej – na szczęście – utożsamiana jest z pozbyciem się czegoś niepotrzebnego, zniszczonych ubrań lub wylatujących z portfela drobnych. Co ciekawe, z takim wypaczonym rozumieniem jałmużny od dawna walczyła mądrość ludowa. Pamiętam jak babka, patrząc w kościele na stos do niczego już nie przydatnych swetrów, cytowała przysłowie: psy nie chcieli, koty nie chcieli, to wy, kumie, zjedzcie…
Jezus wywraca do góry nogami nie tylko nasze myślenie o tak zwanej czystości rytualnej. Także o jałmużnie. „Dajcie to, co jest wewnątrz…” Jałmużna mierzona nie kilogramami chleba, choć i one są ważne, nie zapełnionymi szafami i mieszkaniami, pięknie urządzonymi stołówkami dla ubogich… Jałmużna mierzona miarą zatrzymania nad człowiekiem. Bez pośpiechu. Tak, by choć przez moment poczuł się najważniejszy na świecie i najlepszy na świecie. By przy tobie odnalazł na nowo motywy życia i nadziei, odzyskał wiarę w Boga, w siebie i w ludzi. To dużo więcej, niż bochenek chleba. Tego nie dasz mając pieniądze w portfelu i pustkę w sercu.
Czytania mszalne rozważa ks. Włodzimierz Lewandowski
Przeczytaj komentarze | 1 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.