Kontemplacja czy działanie? Od lat pytanie dzieli chrześcijan. Dla niewierzących wybór pierwszego jest zgorszeniem. Co można jakoś zrozumieć. Sens modlitwy widzi jedynie ten, kto doświadczył jej owoców.
Owocem modlitwy jest miłość wyrażająca się w uczynkach. Zatem to dzielące i gorszące zarazem pytanie nie ma sensu. Jeżeli nad czymkolwiek należy pracować, to jedynie nad rozeznaniem. By modląc się nie narzucać Bogu swoich rozwiązań, by Go nie zastępować, ale i nie umywać rąk, zaniedbując to wszystko, co po ludzku można uczynić. Tu nie ma jednoznacznych reguł.
Estera wołała o zmiłowanie nad swoim ludem, ale już następnego dnia wzięła sprawy w swoje ręce. Święty Józef, choć targany wątpliwościami, zasnął spokojnie, ale „zbudziwszy się ze snu (…) wziął swoją małżonkę do siebie". Mówimy niekiedy, że trzeba się z problemem przespać. Podobnie jest z modlitwą. Wołamy natarczywie i chcemy, by Bóg natychmiast odpowiedział na nasze prośby. Tymczasem on mówi: idź spać. Jak Estera. Jak Józef.
Kilka miesięcy po drugiej operacji schodziłem z Granatów. Ze względu na brak pełnego zgięcia jednej nogi wędrówka przysparzała sporo kłopotów. Na pewnym dość trudnym odcinku zawisłem w powietrzu. Chora noga na klamrze, zdrowej do klamry brakowało jakieś dwadzieścia centymetrów. Jedna, druga próba, ręce zaczynają się pocić. Na szczęście niżej był kolega. Nadstawił ramię. Gdy już stanęliśmy pod ścianą popatrzyłem w górę, ochłonąłem i mówię mu: „Krzysiu, przecież wystarczyło zamienić nogę!”.
Bóg nie reaguje natychmiast. Czeka. Aż ochłoniemy i włączymy myślenie.
Rachunek sumienia
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.