Kiedyś uczynków miłosiernych wobec ciała, podobnie jak ośmiu błogosławieństw, trzeba było wyuczyć się na pamięć. Ich niezaliczenie skutkowało wstrzymaniem sakramentu bierzmowania. Dziś pedagogika stawia na zrozumienie, co nie zawsze owocuje przyswojeniem. Bo próbować zrozumieć można tylko to, co już w jakimś zakresie zostało poznane.
Dlaczego wyuczenie na pamięć kilku zdań z Ewangelii, rozszerzonych o Księgę Kapłańską, jest tak ważne. Odpowiedź jest prosta. Może właśnie dlatego taka trudna. Bo sprowadzają nas na ziemię, choć są drogą do nieba. Dlatego Kościół czyta je na początku Wielkiego Postu. Byśmy pragnąc nawrócenia nie osiągnęli skutku odwrotnego, czyli nie pogmatwali sobie życia zwracając się ku pseudo duchowości i w ten sposób nie oddalili się od Boga.
Logika uczynków miłosiernych jest konsekwencją przykazania miłości Boga i bliźniego, ale idzie o krok dalej. O ile przykazanie mówi o całym sercu, całym umyśle, całym człowieku, uczynki tę miłość dookreślają słowem „wszystko”. „Wszystko, co uczyniliście…”
Jeśli karmienie głodnych i przyodziewanie nagich wydaje się być czymś prostym i oczywistym, o tyle „wszystko” zaczyna się komplikować, gdy słyszymy o przybyszach i więźniach, o tym, by nie pielęgnować w sercu nienawiści i nie szukać pomsty.
Czytając te słowa kilka razy przypomniałem sobie pamiętniki więźniarki jednego z obozów koncentracyjnych. Jej łagodność i pokój ducha doprowadzały oprawców do szaleństwa. Gdy pewnego dnia zapytano dlaczego nie nienawidzi, nie reaguje złością i agresją, usłyszano wyznanie, zdolne rozbroić najtwardsze serce: bo widzę w panu człowieka.
Bóg Człowiek mówi: „Mnieście uczynili”. Zobacz człowieka a zobaczysz Boga.
Rachunek sumienia
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.