Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Być chrześcijaninem to być kapłanem Jezusa Chrystusa. Kapłanem, który składa Bogu ofiary przebłagania, zadośćuczynienia za grzechy swoje i cudze. Ta funkcja nie jest bowiem zastrzeżona tylko do kapłaństwa hierarchicznego.
Kapłan na ołtarzu podczas Mszy Świętej składa ofiarę Ciała i Krwi Jezusa. Ja w każdej chwili mogę ofiarować Bogu rozmaite trudności i niedogodności, jakie mnie spotykają. Mogę ofiarować swoistą uciążliwość, gdy ograniczę sobie jedzenie bądź gdy pożywienie specjalnie stanie się bardzo proste i ubogie w smaku.
A co miałby ofiarować ktoś, kto nie jest bogaty? Każdy człowiek ma coś. Każdy człowiek ma czas, uśmiech, dobre słowo, obecność. Czasem jednak, by to dać, trzeba ofiarować Bogu swoją niechęć do uśmiechu i dobrego słowa, gdy w życiu jest pod górkę. Trzeba ofiarować Bogu swoje zniecierpliwienie błahymi problemami innego człowieka, by go cierpliwie wysłuchać i spróbować nie osądzać.
A co miałby ofiarować ten, kto nic nie ma? Może jako ofiarę potraktować swoje ubóstwo. Wtedy ofiarą może być prośba o pomoc i okazana darczyńcy wdzięczność.
Czasem uświadamiam sobie, że są sprawy, są rzeczy, z których nie umiem ofiarować. Gdy pomyślę na przykład, że miałabym przez całe życie nie jeść słodyczy (w pewnej intencji), ogarnia mnie swego rodzaju przerażenie. I to właśnie to uczucie najbardziej pokazuje, jak bardzo jestem zniewolona przeżywaniem przyjemności, płynącej z jedzenia słodyczy.
Ofiary nie złoży ktoś, dla kogo to, co ofiaruje Bogu, jest ważniejsze od tego, w jakim celu Bogu to oddaje. Dlatego trudność w składaniu ofiar jest ogromnie ważna. To wskazówka, w jakich obszarach życia skarbem człowieka nie jest jeszcze Bóg. To prawdziwie pokazuje, co mnie zniewala i trzyma w swoich sidłach.
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.