Czasami zaczynamy z Nim rozmawiać. Mamy pytania, zarzuty, wątpliwości. Szukamy zapewnień, że jesteśmy ważni w Jego oczach. Domagamy się dowodów, że mamy rację, że dał się przegadać, że nasze na wierzchu. Podejrzewamy. Żądamy znaku.
Tylko czy o znak tak naprawdę nam chodzi? Po co nam on właściwie, skoro i tak wiemy swoje? Czy to nie smutne – odkryć, że jest się w sytuacji faryzeuszy – w sytuacji kogoś, kto poświęcił życie zgłębianiu świata i rządzących nim praw, kto szuka potwierdzenia swoich racji, kto odchodzi z niczym ze spotkania, które mogło zmienić całe życie…
Czy i my tacy jesteśmy? Czy stajemy przed Nim tylko po to, by nam udowodnił, bo „przecież może”? By nas przekonał mniejszym lub większym cudem, takim czy innym znakiem? Czy stać nas jeszcze na pytanie, czego chce On, Bóg sam? Jakiego od nas żąda znaku?
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Co złego może się stać przyjacielowi Chrystusa? Wszystkie przygody dobrze się skończą.
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.